PILNE!!! Mamy 7 dni, by uratować życie Bartusia!
Wpłaty: 1
Każdą darowiznę przekazujemy w 100% na leczenie podopiecznego
Noszę w sobie śmiertelnie chore dziecko, dla którego jestem gotowa zrobić wszystko. Jestem matką, za której dziecka życie, trzeba zapłacić olbrzymie pieniądze. BŁAGAM O POMOC!!!
Dopóki jest w brzuchu mamy, jest bezpieczny
Mój drugi syn ma przyjść na świat w czerwcu tego roku. Na badaniach kontrolnych wykryto u niego rzadką i złożoną wadę serca – zespół heterotaksji, całkowity kanał przedsionkowo-komorowy, wspólny przedsionek oraz wspólny pień tętniczy. Lekarze podejrzewają też niedorozwój (agenezję) prawej nerki. By mieć jakiekolwiek szanse na życie, musi zaraz po urodzeniu przejść bardzo skomplikowaną operację serca.
Specjaliści z całego kraju są bezradni, po każdej konsultacji słyszałam, że ta ciąża powinna zostać przerwana, że nie ma sensu, by walczyć o życie, które i tak zgaśnie! Ale ja nie rozumiałam, jak można mówić takie rzeczy matce, której serce bije obok serduszka jej dziecka? Która czuje jego ruchy, jego życie?
Tam, gdzie nikt nie widzi już sensu
Tam gdzie nikt nie widział sensu, znalazł go profesor Edward Malec! Pierwsze konsultacje i zarazem pierwsze słowa z ust lekarza, które nie bolały, nie raniły, a dawały ogromną ulgę, której większość ludzi nigdy nie doświadczy. Aby Bartuś bezpiecznie trafił w jego ręce, przygotowania do porodu i sam poród musi się odbyć w niemieckiej klinice w Münster. Po kilku dniach profesor zoperuje serduszko Bartka. Koszt całego leczenia to 51 200 EUR, czyli ponad 225 000 PLN.
Myślę, że każda matka zrobiłaby to samo na moim miejscu. Schowałaby wstyd i dumę do kieszeni, kiedy wiedziałaby, że gra się toczy o życie jej dziecka. Ja nie proszę, ja błagam, uratujcie razem ze mną Bartusia!
Dominika Siwek, mama
Opinie
Na razie nie ma słów wsparcia.